Niemało godzin temu wydarzyła się katastrofa lotnicza, w której niemal wszyscy uczestnicy lotu zginęłi. Przeżyła tylko jedna osoba, ale jeszcze ni ezłożyła wyjaśnień na temat przebiegu lotu.
I co ciekawe, że mimo, że od wydarzeni aminęła doba, jeszcze nie stwierdzono żadnej prawdobodobnej przyczyny wypadku.
Cóż, samolot przeznaczony do przewozu kilku pasażerów, a liczba ofiar katastrofy dwukrotnie przekracza liczbe osób, dla któej samolot byłby przeznaczony.
Przecież za przeciażenie samolotu odpowiadają kapitan statku prowadzony samolot oraz organizator lotu. Dla nie już w tym momencie należy zastanowić się - czy to aby nie był nacisk na pilota, że musi zabrać wszystkich chętnych...
Druga przesłanka - to fakt, że połowa uczestników była wyposażona w spadochrony. Zatem nie wszyscy mieli zadanie wrócić z tej podróży samolotem.
Jest też w mediach informacja, że jest to "nowy" samolot a szkółka wynajmująca ten samolot działa od bardzo niedawna. Dla mnie jest to oczywista przesłanka, że zarówno pilot mógł nie mieć dostatecznego doświadczenia a tu mamy nacisk na pilota - illu ma zabrać pasażerów bez względu na liczbe miejsc w samolocie. I znopwu stosunkowo krótko działający ośrodek szkoleniowy móg nie posiadać kadry z właściwym przygotowaniem instruktorskim.
W mojej ocenie - bezpośrednią i bezsporną winą jest organizator kursu a współwinnym może być pilot, któy uległ naciskom związanym z przeciążeniem maszyny.
Teraz trzeba ustalić, kto personalnie odpowiada za przekroczenie w tym przypadku rygorów bezpieczeństwa kursantów.
Zastanawiam się, czy obsługa lotniska nie popełniła błędu zezwalajac na start maszyny z ilością pasażerów przekraczającą liczbę miejsc i bezpośrednio zagrażając stabilności lotu.
Dziwi mnie, że jeszcze nie orzeczono o bezpośredniej winie pilota, któy w przypadku przeciążenia samolotu winien kategorycznie odmówić wykonania lotu...