Obserwujemy bardzo interesujące zjawisko. Otóż poseł i premier składający dymisję jednocześnie dyktuje organowi wykonawczemu władzy stanowiącej - kto oraz jaką funkcję będzie pełnił w składzie nowo powołanego rządu - najwyżzego organu administracji w państwie.
I tu zaczynaja się kwadratowe jaja, bowiem trwa przenikanie ministrów (władza wykonawcza) na stanowiska w Sejmie (władza ustawodawcza) i odwrotnie - posłowie obejmują teki ministrów bez rezygnacji mandatów poselskich.
Szykuje się nam dziwna struktura, w której te same osoby będzą podejmować decyzje w trybie administracyjnym i będą powoływać się na swoje personalnie własne uchwały sejmu w sprawie wprowadzenia takiego, czy innego zobowiążania juz zwykłych obywateli do pracy na rzecz WAADZY...
Koń by się uśmiał z takiej parademokracji. Natomiast organ najwyższy w UE przymierza się do realizowania zasady zwierzchnictwa przywództwa UE nad przywództwem poszczególnych państw.
Pierwszy krok został zrobiony - urzędujący premier i poseł jednocześnie zostaje ważnym urzędnikiem administracji UE i - jako przewodniczący dużej partii - zastrzega sobie swój wpływ na politykę państwa - nie pełniąc w nim już funkcji prezesa rady ministrów ani prezydenta...
Nie rozumiem do końca, czy zwariowałem, czy też ktoś robi ze mnie idotę. Albo ktoś prowadzi do takiego niezadowolenia w krajach Europy, że tylko zorganizowana armia zrobi tu porządek.
Komentarze