Na temat przeludnienia na planecie Ziemia mówiono pod koniec lat 60. XX w. Wtedy opracowano bardzo wiele analiz na temat, jak to będzie na Ziemi ciasto w roku 2000.
Wtedy, jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej zastanawiałem się - ile to będę miał lat w tym magicznym roku 2000 i wyszło mi, że ogromnie dużo - bo z pół setki.
W tamtym czasie raczej towarzystwo było młode, bo wszystkich starszych wykończył wróg na froncie albo w obozach koncentracyjnych. Wtedy po szkołach prowadzono spotkania z kombatantami uczestniczącymi w wyzwalaniu Polski spod okupacji niemieckiej czy też z ofiarami obozów koncentracyjnych, którym udało się dotrwać do wyzwolenia w 1945 roku i nie zostać zamordowanym przez uciekające z obozów zastępy strażników niemieckich.
Na szczęście nie było wtedy internetu i jedynymi dost ępnymi mediami mającymi możliwość szerzenia propagandy przeludnienia były audycje radiowe oraz gazety, a i te były podporządkowane polityce partii sprawującej władzę nad państwem. A telewizja dopiero zaczynała rozwijać się. Były poszczególne domy, gdzie obraz TV nie docierał...
A temat przeludnienia już w latach 70. XX w. był coraz mniej poruszany do tego stopnia, że kraje Europy Zachodniej ściągały do siebie całe rodziny z krajów o statusie byłej już kolonii. W latach 70 XX w. poczęto wręcz dramatyzować na temat sytuacji demograficznej na Węgrzech - gdzie wręcz przyrost naturalny był już ujemny...
Z mojej obserwacji wynika wprost, że w okresach trudniejszych, w czasach słabej opieki zdrowotnej dla społeczeństwa w sposób naturalny wzorcem była rodzina wielodzietna. Lata 50. XX w. już zmieniły wzorzec rodziny - już one nie były tak liczne (zwyczajowo - jeżeli siódmym dzieckiem był w rodzinie chłopak, trzymał go do chrztu sam prezydent Mościcki), jak jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Przeważał model 2+3 ale też 2+2. Wkrótce podniósł się wiek zakładania rodzin i zmalała liczba dzieci w rodzinie do jednego, czasem dwójki i coraz częściej różnica wieku między jednym i drugim dzieckiem z jednego do dwóch lat zwiększyła się nawet do lat siedmiu-ośmiu.
Naukowcy biją na alarm w zwiazku z przeludnieniem i wykazują - że znaczny przyrost naturalny odnotowują takie kraje, jak na przykład Indie...
Myślę, że liczba ludności wzrasta nie dlatego, że jest zwiększona dzietność rodzin. Myślę, że wzrasta samoświadomość społeczna takich społeczeństw - uważanych za kraje trzeciego świata. Myślę, że recesja gospodarcza już od blisko pół wieku w Europie Zachodniej ograniczyła migrację z krajów uznawanych za bardzo ubogie. Swoboda w przemieszczaniu się i eksport kultury z Europy na pozostałę kraje świata zaowocował podniesienniem wiedzy społeczeńśtw rodzimych. Te społeczności korzystają z dobrodziejstw cywilizacji i umieją korzystać ze wszystkiego - co niesie nauka. Umieją korzystać z przyswojonej wiedzy i tym samym podnoszą świadomość w swoich społecznościach. To jest jedna z wielu przyczyn spadku umieralności dzieci. A jak więcej dzieci dojrzewa - to i zakłąda się więcej rodzin. Po II wojnie śiwatowej podobnie było w Polsce. Teraz tak jest w krajach uważanych za kraje III świata. Czy jest to zjawisko alarmujące o zagrożeniu ? Moje obserwacje prowadzą do wniosku, że jak podniesie się dobrobyt w tych krajach, to i dzietność spadnie samoistnie,,,
Komentarze