Dawno, dawno temu, będzie już wiek od tego wydarzenia - któryś z poddanych wkurzył się na władcę i zastrzelił go jak psa.
Wprawdzie sprawca został przykładnie ukarany, ale panujące rodziny doszły do wniosku, że tak być nie może i doszło do poważnej szamotaniny. To zaczy - władcy wypowiedzieli sobie wojnę, a poddanych wysłali w okopy.
Wyobraźmy sobie teraz grupę mężczyzn w sile wieku oderwanych od komputerów i wypełniających przydrożne rowy w oczekiwaniu na przejazd wrogich transporterów, by je zlikwidować.
A wtedy tak się stało. Zebrano chłopów z pól i zesłano w zacisze pól bitewnych. Roboty nie było, bo nijak nie pasowało wyjść z bezpiecznego ukrycia, a pola porosły obsypanym zbożem. Lud conieco wkur... się na całego i poddani wzięli na postronki swoich nieudacznych wodzów.
Za radą starszych mądrzejszych doszło do porozumienia, że władca nie ma monopolu na mądrość a władza należy się ludowi. I wziął lud swą władzę w ręce i odbudowano zniszczone domostwa, przywrócono do uprawy zaniedbane pola. I przemysł jął się roziwjać. Do czasu, aż następny wizjoner za cudze pieniądze doprowadził do kolejnego konfliktu bo walczyć o pokój nie sposób bez rozprawienia się z wrogiem.
O ile wtedy wrogiem był inny naród, dzisiaj takiego wroga trzeba szukać. Wprawdzie prawie sto lat temu, w kolejnej już wojnie rozprawiano się z Cyganami i Żydami, jako winnymi złego "stanu posiadania", teraz szuka się winnych wśród sąsiadów. Ponieważ żadne dobra użytkowe już nie trafiają w gusta odbiorców, próbuje się wprowadzenia mody na kulki w locie po krzywej balistycznej.
Ale czy to wystarczy, skoro brakuje winnych kryzysu gospodarczego - Cyganów i Żydów ? Bo w winę wyznawców Mahometa to chyba juz nikt nie uwierzy...