Należę do pokolenia, które w Elementarzu tuż przed zakończeniem roku szkolnego czytało wiersz "Murzynek Bambo". Wtedy o wyjeździe do Afryki można było sobie tylko pomarzyć, więc już w następnym roku mogliśmy (jak ktoś chciał) przeczytać albo o podróży Stasia i Nel przez Afrykę albo też i sięgnąć do opowiadań o Tomku Wilmowskim, który przemierzył nie tylko Czarny Ląd, ale chyba poznał wszystkie kontynenty.
Od chyba już ponad ćwierć wieku możliwość podróżowania po świecie jest w zasięgu każdego z nas. I tutaj mam pewne wątpliwości na tle politycznym.
Z jednej strony panuje przekonanie, że w Polsce nie da się mieszkać... i lepiej jest emigrować za granicę... A jednocześnie sprawcy takiego właśnie podejścia Obywateli do własnego kraju, którym aż tak źle nie jest - oferują stały pobyt dla uciekinierów (Afrykańczyków) z ich własnego kraju... O co w tym wszystkim chodzi ?
Przecież "ONI" opuścili swoją ojczyznę rzucając się w nieznany świat, bo TAM grozi im śmierć, a nie bieda. Dlaczego nasi rozumni politycy - tak dbający przecież o spowodowanie tendencji powrotu polskiej emigracji do kraju, nie zadziałają, aby skutecznie zmienić TAM, w AFRYCE takich warunków, aby rdzenna ludność miała warunki do godnego życia.
Z jednej strony - ci sami ludzie potrafią ustanawiać szykany na niepokornego Putina, który sprzeniewierza się wolności innych narodów i jednocześnie nie robią nic, aby proszącym o ratunek dla swoich rodzin udzielić skutecznej pomocy - nie tyle dla tych, którym udało się zwiać, ale tym, dla których nie ma miejsca w ich Ojczyźnie - w aństwach afrykańskich.
I tak, jak Putin każdego dnia dolewa oliwy do ognia wojny na Ukrainie i nie robi sobie nic z nakładanych na Rosję unijnych sankcji, tak ci sami politycy nie robią nic dla zwrócenia uwagi islamskiemu reżimowi zagrażającemu wojną domową w państwach afrykańskich...
Dla mnie jest to przysłowiowe działanie w myśl hasła "Panu Bogu świeczka i diabłu ogarek"...
http://fakty.interia.pl/swiat/news-rmf24-europoslowie-po-godza-sie-na-obowiazkowe-przyjmowanie-,nId,1722047
