Wojtek Wojtek
314
BLOG

Teza: czarterowy lot zakończony katastrofą

Wojtek Wojtek Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Mimo, że od dnia katastrofy minęło już kilka lat, nie ustają spekulacje na temat przebiegu wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku, kiedy to około godziny 9:43 w polskich mediach podano pierwsze informacje o katastrofie samolotu z polską delegacją udającą się na uroczystości 70 rocznicy mordu kokonanego na polskich oficerach internowanych na terenie Zwiazku Radzieckiego wiosną 1940 roku.

Okoliczności katastrofy są raczej nieznane. Samolot wystartował z Warszawy w godzinach rannych. Mimo, że każdej wyprawie z udziałem prezydenta towarzyszyli reporterzy, tym razem nie było żadnego materiału filmowego ze startu maszyny oddanej do dyspozycji prezydenta i jego gości na pokładzie samolotu. Był to lot szczególny, w którym oprócz oficjalnych przedstawicieli państwa wzięła udział grupa dzieci byłych oficerów Wojska Polskiego, które utraciły swych ojców w 1940 roku potajemnie zamordowanych na rozkaz najwyższych władz ZSRR. Niektórzy nawet nie znali swojego ojca, gdyż urodzili się po jego śmierci.

Nie do końca znamy prawdę o odlocie samolotu z warszawskiego lotniska i tutaj żaden z dziennikarzy nie pytał tych, którzy po raz pierwszy w życiu jadą zapalić znicz na grobie swego ojca...

Gdy przeszłą wiadomość o tragicznie zakończonej podróży, nie było w mediach wspomnień o osobach, które chciały udać się tam ze względów emocjonalnych  i nagle zerwanej więzi rodzinnej.

Nie było relacji dotyczących osób uczestniczących w tym przelocie z racji pełnionych funkcji w państwie. Mimo medialnej ciszy, co raz przebijały się przez barierę milczenia jakieś nowe fakty w sprawie tej tragedii. W zasadzie nie było żadnych relacji świadków z miejsca katastrofy.

Informacje na temat okoliczność tej katastrofy nie były jednoznaczne, często były ze sobą sprzeczne i w ogóle nie były spójne. Nie wiadomo, w jaki celu na miejscu katastrofy znalazł się urzędujący premier, skoro był to prywatny przelot czarterowy. Długo trwały debaty na temat - czy był to lot cywilny, czy wojskowy o tatusie lotu państwowego z głową państwa na pokładzie. Nawet nie potrafiono podać prawdziwej godziny tej katastrofy.

Z relacji udostępnionych przez internet wiarygodny cżłonek ekipy telewizji polskiej wyjaśnił, że tragiczna wiadomość przekazał w kwadrans do 30 minut po wydarzeniu... Zatem - jeżeli pierwsa informacja została emitowana około godziny 9:42 czasu polskiego (czyli GMT + 1) to katastrofa mogła wydarzyć się nie później, niż o godzinie 9:20 czasu polskiego. Czas moskiewski to w stosunku do Polski około dóch godzin. Relacje uczestnikó przejazdu pociągiem są tutaj niespójne, w Smoleńsku czas był inny, niż w Polsce i inny, niż czas moskiewski. Do dzisiaj ta godzina budzi wątpliwości.

Nie dokonano inwentaryzacji wrakowiska przez stronę polską. Technika jest i polski sprzęt wraz z zespołami pomiarowymi mógł dotrzeć na miejsce katastrofy już w godzinach południowych 10 kiwetnia 2010. Dzisiaj trudno powiedzieć, czy był śnieg, czy śnieg został wytopiony. Trudno wskazać, czy przelatujący z urwanym skrzydłem samolot zawadził o grunt, czy też skrzydło zostało oderwane już na ziemi, po uderzeniu w ziemię. Nie zapalił się las od rozlanego paliwa, któe było w zbiornikach samolotu.

Co ciekawe, samolot iał przelecieć tak nisko, że serwał sieć energetyczną. Jednak chwila zerwania tej sieci przeczyła czasowi katastrofy. Ponieważ godzina zerwania linii energetycznej budziła kontrowersje, zmieniono godzinę katastrofy.

Kolejne wątpliwości, to negocjacje mężów stanu Polski i Rosji w sprawie wskazania, kto przeprowadzi analizę śladów po katastrofie i ustali przebieg wypadków. Tu naruszono obowiązującą obie strony konwencję. Nie dokonano analizy pokładowych rejestratorów lotu. Nie wydano żadnych elementów wraku w celu oględzin przez polskich specjalistów. Próbki badań nie były zabezpieczone w prawidłowy sposób, co spowodowało ich wykluczenie z dalszych badań.

No i liczne kłamstwa i deklaracje bez pokrycia na temat identyfikacji zwłok. Wiele osób nie potrafi zrozumieć, dlaczego dopiero w Moskwie dokonywano szczegółowych analiz, skoro bliżej także są bardzo duże miasta. Żadna z komisji nie dostarczyła niewątpliwej interpretacji analizy szczątków.

Dlatego po raz kolejny pojawia się pytanie - co naprawdę wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku w czasie podróży prezydenta Polski do Katynia.

 

Wojtek
O mnie Wojtek

O mnie świadczą moje słowa...  .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości