Wojtek Wojtek
532
BLOG

Dajmy już święty spokój Lechowi Wałęsie...

Wojtek Wojtek Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Niedawno pojawił się zupełnie nowy wątek teczki Lecha Wałęsy odnalezionej w cudowny sposób w materiałach archiwalnych zgromadzonych przez jednego z ważniejszych aktywistów służb bezpieczeństwa w Polsce po 1945 roku. Tu należy tylko dodać pewną ciągłość służb państwa zajmujących się bezpieczeństwem wewnętrznym - czyli ochrony istniejącego porządku wprowadzonego dekretem Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 22 lipca 1944 roku.

Prawda jest jedna. System przywracający wolność Polsce okupowanej zarówno przez III Rzeszę niemiecką jak i Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich opanował wszystkie instytucje zarządzania państwem tworząc scentralizowany system władzy w państwie. Każdy obywatel, który chciał coś dla siebie, co wybiegało poza standardy ustanowione przez władzę centralną - czyli uległą wobec polityki bratniego kraju ze stolicą w Moskwie, musiał składać bardzo szczegółowe uzasadnienie swojego wniosku o przyznanie mu jakiegoś prawa.

Niezależnie aparat wywiadu wewnętrznego zajmował się inwigilacją wszystkich osób, którym można było przypisać niezadowolenie z pracy władzy w państwie.

Nic dziwnego, że tworzyły się różne ugrupowania zmierzające do zmiany ciemiężyciela a władza dbała o zachowanie swych kompetencji i zwierzchności. System tworzył sieć agentów zajmujących się zdobywaniem informacji na temat różnych zachowań obywateli a raporty były przedstawiane specjalistycznym komórkom zajmującym się wyselekcjonowaniem zachowań godzących w zupełnie nowy ustrój państwa.

Zdarzało się, że niektórzy obywatele bardzo gorliwie wywiązywali się z roli starannego obserwatora i pewna grupa tych osób nawet bardzo mocno angażowała się w interpretację zachowań - w ich ocenie - godzących w socjalistyczny ład i porządek państwa.

image

http://www.rp.pl/Archiwum-Kiszczaka/160229885-Slawomir-Neumann-Mowia-ze-Czeslaw-Kiszczak-i-Lech-Walesa-obalili-komune-Absurd.html#ap-1


Czas pokazał, że byli równi i równiejsi a także i nadgorliwcy, którzy szczególnie starannie nadinterpretowali zachowania osób obserwowanych. Jedną z takich osób był Lech Wałęsa, który dość szybko trafił do sieci osób znanych jako informatorzy. I tu zaczyna się już bardzo ciekawa rola tego osobnika, bowiem miał on za zadanie rozpracowywać wrogie elementy antypaństwowe. Tymczasem stał się on jednym z animatorów wielkiego protestu społecznego w sierpniu 1980 roku. Relacje z tej jego przygody są różne. Jedni uważają, że był to niekwestionowany przywódca strajku i późniejszy założyciel Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność".

Wiadomo, że Lech Wałęsa był internowany za swoją działalność lidera protestu społecznego, że podtrzymywał go na duchu niekwestionowany autorytet moralny, którym był Jan Paweł II, papież, który osobiście spotykał się z internowanym Lechem Wałęsą. Po jakimś czasie Lech Wałęsa został prezydentem państwa i ten okres można oceniać już różnie. Czy Lech Wałęsa był prezydentem wielkiej odnowy, to ocenią historycy. Podobnie, jak już oceniono jego przeszłość - jako tajnego współpracownika o kryptonimie "Bolek". Sam zainteresowany twierdzi, że jest o tylko pomówienie niezgodne z prawdą a on sam mógł przecież być przedmiotem raportów pełnoetatowych pracowników służb bezpieczeństwa, którzy mieli wykazać się skutecznością w działaniu - co chyba jest oczywiste.

Szczególnego znaczenia nadało cudowne odnalezienie wielu dokumentów wytworzonych przez służby bezpieczeństwa, których jednak nie było w zasobach archiwalnych przekazanych Instytutowi Pamięci Narodowej - jak nakazuje postąpić prawo państwowe. Wiadomo tylko, że jedną z osób przeglądających akta "bezpieki" był urzędujący prezydent państwa - Lech Wałęsa i wiadomo, że po tym wydarzeniu akta IPN przestały już być kompletne. Ostatecznie przypisano Lechowi Wałęsie współpracę jako TW pod kryptonimem "Bolek" - co kwestionuje sam Lech Wałęsa.

Uważam, że tutaj już każdy powinien sam ocenić tę dramatyczną przecież postać. Lech Wałęsa dostał się poza ogrodzenie strajkującej Stoczni Gdańskiej w sposób nie do końca wyjaśniony. Podobno został tam "dopłynięty" motorówką od strony morza i wysadzony na brzeg w miejscu wolnym od obecności stoczniowców okupujących swój zakład pracy. Sam Lech Wałęsa utrzymuje, że dostał się do Stoczni przez mur, na który miał wspiąć się i przeskoczyć na drugą stronę. Jednak nie odnaleziono żadnego miejsca, które mogło by sprzyjać takiemu przedostaniu się na teren stoczni, Lech Wałęsa miał uczynić to bez pomocy osób trzecich a świadków cumowania motorówki z Lechem Wałęsą na pokładzie także nie ma.

Uważam, że jak ktoś chce wierzyć w którąś wersji z tego wydarzenia to jego sprawa i nie ma co tutaj już gdybać. Oliwy do ognia dyskusji dodał fakt odnalezienia dokumentów przechowywanych w tzw. "Szafie Kiszczaka". Niestety, właściciel tego archiwum już nie żyje i nie otrzymamy od niego żadnego wyjaśnienia w tej sprawie. Akta zostały przekazane specjalistom do zbadania na okoliczność, czy są to dokumenty oryginalne i kto mógł je utworzyć. W czasie prac nad ustaleniem autorstwa podpisów nie uczestniczył sam zainteresowany - Lech Wałęsa. Zdecydowanie odmówił wydania jakichkolwiek dokumentów jako próbek swego pisma na okoliczność potwierdzenia - kto mógł być autorem odnalezionych dokumentów.

Zespół biegłych zajmujących się ustaleniem autorstwa treści pisanych pismem ręcznym zbierali wszelkie dokumenty z różnych źródeł, gdzie nie było wątpliwości - kto dokonał wpisu pismem ręcznym. Chodziło o wykonanie rzetelnej ekspertyzy grafologicznej, stąd wykorzystano oryginalne podpisy Lecha Wałęsy zgromadzone w różnych instytucjach, w których Lech Wałęsa składał swoje wnioski i osobiście je podpisywał. Korzystano także z różnych ksiąg pamiątkowych, gdzie Lech Wałęsa z różnych okazji dokonywał odręcznych wpisów - bo przecież był już laureatem nagrody pokojowej Nobla i jednocześnie osobą publiczną - to przecież on firmował kampanie wyborcze od początku ruchu Solidarności.

Ostatecznie IPN dokonał oceny dokumentów i potwierdził autentyczność podpisów Lecha Wałęsy. Z kolei sam Lech Wałęsa kwestionuje autentyczność tych dokumentów i utrzymuje, że mogły one być przygotowane przez służby bezpieczeństwa w celu skompromitowania jego osoby, do czego ostatecznie z niewyjaśnionych powodów nie doszło...

Uważam, że czas już zostawić w spokoju Lecha Wałęsę i przestać rozważać nad jego przynależnością do służb Bezpieczeństwa. Gdyby nawet i dopuścił się tego przestępstwa, to nie jest ono ścigane chociażby z racji samego przedawnienia terminów dochodzenia roszczeń a i cały okres jego politycznego zaangażowania może być pewną okolicznością łagodzącą w sprawie.

Lech Wałęsa jest politykiem emerytowanym i nie ma sensu dochodzenie czegokolwiek. Są to niepotrzebne koszty, Lech Wałęsa korzysta z uprawnień laureata nagrody Nobla i zajmowania urzędu prezydenta państwa. Z uwagi na niewyjaśnione wątpliwości powinien wycofać się z aktywnego życia politycznego, aby już nie kompromitować się niezręcznością swych wypowiedzi. Miał swój czas i wtedy mógł dużo więcej, niż niejeden obywatel w państwie. A kto chce wybrać sobie którąś z wersji jego legendy - to Chwała Panu i już nie męczmy opinii publicznej sfrustrowanym starcem. Powiedział wszystko, co miał do powiedzenia a teraz może spacerować z wnukami. Chyba, że znowu chce ubiegać się o urząd prezydenta państwa, ale niech robi to w trybie obowiązującej ordynacji wyborcze a nie przez media.

Chyba, że temat tajnej współpracy Lecha Wałęsy jako TW "Bolek" ma przysłonić inne problemy współczesnej opozycji i zmienić kierunek wnikliwych dociekań prokuratorskich. Zajmijmy się aferami PO - bo trzeba je wyjaśnić i ostatecznie rozliczyć. To jest właściwy kierunek polityki medialnej w Polsce.



Wojtek
O mnie Wojtek

O mnie świadczą moje słowa...  .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka